Testosteron? Dziękuję, nie biorę. Część 1
19985
post-template-default,single,single-post,postid-19985,single-format-standard,bridge-core-3.0.1,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.5.1,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode_grid_1200,side_menu_slide_from_right,qode-content-sidebar-responsive,qode-theme-ver-28.6,qode-theme-bridge,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.7.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-17645

Testosteron? Dziękuję, nie biorę. Część 1

Testosteron? Dziękuję, nie biorę. Część 1

XXI wiek – czas gdzie postępy technologiczne nabierają prędkości i siły niczym śniegowa kula. Gdzie się nie obejrzymy, tam znajdziemy urządzenie czy też pomysł, który został wynaleziony i wdrożony w życie w przeciągu ostatnich lat. W miniony weekend mogliśmy obserwować finał Ligi Mistrzów w piłce nożnej, zawody na najwyższym poziomie. Co łączy te dwa wątki? Otóż parę lat temu jeszcze na studiach pierwszego stopnia dowiedziałem się, że wszyscy sportowcy, którzy osiągają znaczące sukcesy, muszą być „mutantami”…

Każdy od razu wówczas ma przed oczami zielonego Hulka z komiksów Marvela, jednak tu chodzi o coś innego – o mutacje genetyczne. Elitarni sportowcy, prócz wielu tysięcy godzin spędzonych na trenowaniu, muszą mieć odpowiednie predyspozycje w postaci SNP-ów (polimorfizmów pojedynczych nukleotydów) w kodzie genetycznym, które zwiększą ich wytrzymałość i siłę, co przybliża ich do sukcesu. Porównując tegoroczny Finał Ligi Mistrzów z meczami piłki nożnej rozgrywanymi 20-30 lat temu można stwierdzić kolosalny postęp w poziomie widowiska, mając na uwadze aspekty czysto sportowe. To tak jakby porównać stary „nożycowy” styl skakania wzwyż z obecnym stylem. Za tym rozwojem stoi zarówno większa wiedza na temat organizmu człowieka, technologie komputerowe, które analizują każdy możliwy ruch zawodnika w trakcie treningu, dieta, psychologowie sportowi itd. Wydaje się jednak, że coraz mniej furtek pozostało do otwarcia, pozostawiając tylko te z tabliczkami z napisem: „UWAGA – wstęp wzbroniony, grozi śmiercią!”. Takimi furtkami jest doping, bynajmniej nie ten od strony kibiców – ten jest jak najbardziej pożądany. Który zatem? Farmakologiczny. Dlatego w następnych wpisach będę informował m.in. o ubocznych skutkach wszelkiego rodzaju dopingu. Zacznę od jednego z najdłużej stosowanych środków dopingujących w nowożytnym sporcie – testosteronie.

Śniadanie mistrzów kojarzy się z zdrowo, ale syto zastawioną ucztą, aby dostarczyć odpowiednią dawkę energetyczną organizmowi na początek dnia, jednak pół wieku temu śniadanie mistrzów oznaczało zupełnie co innego. W latach 50, podczas Mistrzostw Świata w podnoszeniu ciężarów w 1954 roku, sztangiści reprezentacji ZSRR po spożytym śniadaniu zażywali testosteron. Wówczas taka praktyka nie była niedozwolona, lecz było wiadomo, że daje zdecydowaną przewagę nad rywalem. Ówczesne zawody oczywiście zostały zdominowane przez reprezentantów ZSRR. W przeciągu kolejnych 15 lat ten środek był regularnie zażywany przez większość sportowców biorących udział w sportach siłowych, aż do 1969 roku, kiedy to został wpisany na listę środków zakazanych. Jednak to niestety nie powstrzymało sportowców od używania tego sterydu anabolicznego. Sportowcy walczący w UFC (Ultimate Fighting Championship – organizacja mieszanych sztuk walki) znaleźli obejście tego zakazu w postaci terapii TRT, która polegała suplementacji testosteronem z powodu ich rzekomego hipogonadyzmu.

Źródło: Mędraś M., Jóźków P., Use of testosterone and anabolic androgenic steroids in sport, Endokrynol Pol. 2009 May-Jun;60(3):204-9.

Autor: Zespół Dietetica