Jasio, syn Kasi – krótka historia o dziedziczeniu
19795
post-template-default,single,single-post,postid-19795,single-format-standard,bridge-core-3.0.1,qodef-qi--no-touch,qi-addons-for-elementor-1.5.1,qode-page-transition-enabled,ajax_fade,page_not_loaded,,qode_grid_1200,side_menu_slide_from_right,qode-content-sidebar-responsive,qode-theme-ver-28.6,qode-theme-bridge,qode_header_in_grid,wpb-js-composer js-comp-ver-6.7.0,vc_responsive,elementor-default,elementor-kit-17645

Jasio, syn Kasi – krótka historia o dziedziczeniu

Jasio, syn Kasi – krótka historia o dziedziczeniu

Kasia zawsze była pulchna – „nasz Aniołek” – jak nazywała ją babcia. Kochana, w rodzinie samotnych kobiet okazujących Kasi czułość poprzez słodkości.

Pierwszy cios przyszedł w przedszkolu. Jak przez mgłę pamięta obraz: bal przebierańców, wszystkie dzieci dobierają się w pary, ale jej nikt nie wybiera. To właśnie wtedy chłopiec przyprowadzony przez Panią przedszkolankę  nazwał ją po raz pierwszy grubasem. I nie chciał tańczyć. Potem było gorzej – izolacja i samotność przez większość podstawówki, epizod bulimii w gimnazjum, maska klasowego żartownisia w liceum. I ciągłe próby walki z tuszą. Zrywy zapału, diety, ciągłe ograniczenia jedzenia. Pomagało, ale każde odstępstwo kończyło się tak samo – szybkim powrotem na planetę „Grubas”.

Pod koniec trzeciego roku studiów Kasia poznała swojego męża. Pokochał Kaśkę za to jaka była, nie wymagając od niej perfekcji. Pierwsze miesiące szczęścia, potem coraz bardziej niecierpliwe czekanie na „wpadkę” i wciąż brak efektu – diagnoza wykazała niepłodność z powodu policystycznych jajników (PCOS). Koleje lata Kasi wypełniło staranie się o dziecko, niepowodzenia i strach. Wiedziała doskonale, że musi schudnąć – tego wymagał od niej ginekolog. Po miesiącach niepowodzeń zdecydowała się na pomoc specjalisty. Schudła 10 kilogramów. To wystarczyło, by zaszła w ciążę i urodziła Jasia.

Jasio był dużym dzieckiem, pulchnym i pucołowatym. Prawdziwy skarb, wyczekany przez wszystkich, kochany i rozpieszczany. W jego rodzinie miłość miała smak czekolady. Otrzeźwienie przyszło podczas bilansu trzylatka. Lekarz pediatra nie starał się nawet ukryć swojej irytacji. – Co Pani zrobiła z tym dzieckiem? Chce Pani zniszczyć mu życie? Dlaczego skazuje Pani swojego synka na otyłość?

To historia jak wiele innych. Nasze otoczenie pełne jest kobiet, które rosły z piętnem otyłości, przekazując je dalej swoim dzieciom. Czy jesteśmy skazani na otyłość? To zależy. Wiadomo powszechnie, że cechy decydujące o tym jak wyglądamy i ile ważymy dziedziczymy po rodzicach – twierdzi prof. dr hab. Ewa Stachowska – biochemik, specjalista ds. żywienia, właściciel poradni Dietetica. Jednak oprócz genów dziedziczymy także sposób żywienia i tradycje rodzinne. Historia Kasi to historia mojej pacjentki – kontynuuje Pani profesor. – Kiedy Pani Kasia zgłosiła się po pomoc, była już po dwóch latach bezskutecznego leczenia niepłodności. W tej chorobie, oprócz leków, trzeba wprowadzić dietę. To koniecznie. Tymczasem Pani Kasia bała się kolejnej próby. Nie potrafiła uwierzyć, że może schudnąć. Trzeba jej było pomóc, co paradoksalnie wcale nie jest trudne. Dieta w PCOS jest jedną z łatwiejszych diet. Prawie wszystko zależy tu od woli pacjentki, a nie od terapeuty – twierdzi Pani profesor.

Na trzy lata straciłam kontakt z Panią Kasią – kontynuuje prof. Stachowska. – Spotkałyśmy się ponownie, kiedy Jaś miał trzy lata. Był już wtedy otyły, podobnie jak Pani Kasia. Pomocą mamie zajęłam się jak poprzednio, ale Jaś został skierowany pod opiekę dietetyka ze specjalizacją dietetyki pediatrycznej. Zrobiliśmy u Pani Kasi i Jasia badania genetyczne w kierunku predyspozycji do otyłości. Są pewne markery w naszej informacji genetycznej (DNA), które mogą z dużym prawdopodobieństwem wskazać tendencję do otyłości. Jednym z nich jest gen FTO. Możemy nosić „otyły” wariant tego genu, a wtedy, zwykle jesteśmy o 3-4 kg bardziej otyli od swoich rówieśników – twierdzi Pani profesor. Mając „otyły” wariant tego genu, mamy zwiększone tendencje do tycia w porównaniu do osób, które mają wariant „szczupły”.

Nie należy jednak nadużywać wiary w geny i obarczać nimi całej winy za otyłość. Choć Pani Kasia przekazała „otyłą” wersję genu FTO synowi, to nie gen sprawił, że Jaś stał się otyły. Wpływ miały na to przede wszystkim: sposób odżywiania, dziedziczenie tradycji rodzinnych związanych z jedzeniem. W rodzinie Kasi słowa „kocham cię” zastąpiono czekoladą. A tak wyrażona miłość, nawet przy „szczupłym” wariancie genu FTO, najpewniej doprowadzi do problemów z masą ciała.

Czy ta historia ma happy end?

Na szczęście tak. Dla Pani Kasi wiedza, że jest genetycznie predysponowana do otyłości, spowodowała racjonalizację sposobu życia. Uzgodniłyśmy, że nie może dłużej stosować „akcyjności” swoich działań, tylko musi wprowadzić zasady zdrowego żywienia na stałe.  I najważniejsze jest to, co się po tym wydarzyło. Na rodzinnym spotkaniu Pani Kasia poprosiła swoje ciotki, żeby mówiły Jasiowi „kocham cię”, w miejsce dawania słodkości. Zadziałało.

fot. Autor: Pink Sherbet Photography from USA [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], Wikimedia Commons